Rynek pionowych odkurzaczy mopujących puchnie od bliźniaczo podobnych konstrukcji, dlatego na pierwszy rzut oka MOVA X4 Pro jawi się jako kolejny „kombajn do wszystkiego”. Sprzęt MOVA próbuje się jednak na tym rynku bardzo mocno wyróżnić. Kluczowym wyróżnikiem jest dysza SpotHeat, która podaje wodę podgrzaną do 80 °C, co – według producenta – pozwala usuwać zaschnięte plamy nawet dziesięć razy skuteczniej niż tradycyjne modele z zimną wodą. Wałek po każdym cyklu trafia do stacji Push-In, gdzie najpierw jest myty wrzątkiem (100 °C), a potem suszony gorącym powietrzem, dzięki czemu użytkownik nie musi czekać wielu godzin, aż szczotka obeschnie. Do tego dochodzi solidne 20 000 Pa siły ssania. Konstrukcja kładzie się płasko pod kątem 180° i mieści pod meblami z prześwitem 13 cm, a dzięki masie odczuwalnej 1,1 kg nie wyrywa nadgarstka nawet podczas dłuższej sesji. Całość zamknięto w obudowie wycenionej katalogowo na 2199 zł, choć w regularnych promocjach cena spada poniżej dwóch tysięcy, co plasuje sprzęt w górnym, ale jeszcze nie absurdalnym (czytaj dysonowym) segmencie urządzeń „wet & dry”.
Przy takim progu cenowym urządzenie lokuje się łeb w łeb z dwiema najczęściej przywoływanymi alternatywami — Roborockiem F25 Ace oraz Dreame H15 Pro — i to właśnie z nimi będzie musiało walczyć o miejsce w koszykach. Nie można także zapominać o modelu Jimmy o kosmicznej nazwie PW11 Pro Max, który kosztuje 2 tysiące i ma 2 rolki mopujące (ma też spryskiwacz). Pod względem parametrów, takich jak 20 000 Pa siły ssania czy 45-minutowy czas pracy, specyfikacje całej czwórki są zbliżone, dlatego realną różnicę robi np. ergonomia stacji Push-In. Roborock wygrywa natomiast swoim napędem z dwoma silnikami, ale przegrywa wspomnianą koniecznością podnoszenia przy stacji dokującej. W F25 Ace mamy zarządzenia odkurzaczem przez apkę – w tym modelu MOVA tego nie znajdziemy. Ace ma też osobny zbiornik na płyn do mycia – w MOVA musimy samodzielnie przygotowywać miksturę z wodą.
Przy 5,3 kg wagi statycznej urządzenie wygląda masywnie, ale dzięki dobrze wyważonemu przegubowi i parze miniaturowych kółek ślizgowych odczuwalny ciężar podczas pracy spada do 1,1 kg. Kierowanie ułatwia system pozwalający na obracanie odkurzacza w przegubie. Tak jak u konkurencji, mamy wyświetlacz LED na rękojeści, który prezentuje procent baterii i komunikaty serwisowe, a na dole głowicy pracuje listwa LED doświetlająca ciemne zakamarki – choć światło uruchamia się wyłącznie przy aktywnym spryskiwaczu gorącej wody. Cel tego podświetlenia w tym momencie jest trochę niezrozumiały. Trochę szkoda, że podświetlenie nie działa po prostu cały czas, bo to jedna z większych zalet odkurzaczy pionowych.
Całość domyka stacja dokująca Push-In z głęboką rampą; odkurzacz wystarczy „wcisnąć”, bez podnoszenia i obracania. Stacja jest naprawdę potężna i raczej MOVA X4 Pro nie będzie dobrym wyborem do małych mieszkań, gdzie walczymy o każdy wolny metr.
W pudełku znajdziemy kompletny zestaw startowy: korpus z osobnym uchwytem, stację ładującą, drugą szczotkę rolową, dedykowany roztwór czyszczący, małą szczotkę serwisową oraz pełną dokumentację.
Sercem X4 Pro jest bezszczotkowy silnik 450 W, który kręci się z prędkością 104 000 obr./min i generuje 20 000 Pa podciśnienia; do tego dochodzi wałek pędzony 450 obr./min oraz docisk 25 N. Układ zasilania to sześć ogniw 5000 mAh; w trybie Smart daje to 45 min pracy i maksymalnie 350 m² posprzątanej powierzchni, natomiast przy nieustannym korzystaniu z gorącej wody (Tryb Hot-Water) bateria trzyma około 25 min. Dwa zbiorniki: 760 ml na czystą wodę i 730 ml na brudną (realnie 600 ml, gdy sprzęt pracuje na płasko), pozwalają umyć w teorii ponad 170 m². Czystą wodę napełnia się wygodnie, choć trzeba pamiętać o dolaniu naparstka środka czyszczącego. Czyszczenie zbiornika z brudną wodą i nieczystościami jest już nieco koszmarne i osoby bardziej wrażliwe na wygląd i zapachy będą to słabo znosić. Za temperaturową magię odpowiada SpotHeat – dysza podaje wodę o 80 °C bezpośrednio na podłogę, a po zadokowaniu stacja zalewa wałek wrzątkiem 100 °C, po czym, suszy go powietrzem rozgrzanym do 90 °C. Suszenie jest dosyć głośne, ale trwa krótko (aktywujemy je przyciskiem). W codziennej eksploatacji pomaga automatyczna regulacja mocy ssania, system komunikatów głosowych (są po polsku) i cztery zrozumiałe tryby pracy (Smart, Suction, Ultra, Hot-Water) wybierane jednym przyciskiem.
W codziennej jeździe dominuje tryb Smart, w którym czujnik zabrudzeń sam reguluje siłę 20 000 Pa i dawkę wody, ale użytkownik może też przełączyć się na Suction (tylko zasysanie), Ultra (maksymalna moc) lub Hot-Water, gdzie z dyszy SpotHeat strzela strumień o 80 °C, karmiony przez szesnaście wylotów pod szczotką pracującą 450 obr./min. Działko ma powodować rozpuszczanie bardziej zasuszonych plam, ale wiadomo, że i tak zwykle będziemy musieli po prostu kilka razy przejechać po zabrudzonej powierzchni, aby ją wyczyścić do końca. System Liquid Locking nie pozwala brudnej wodzie cofnąć się na podłogę. Po zadokowaniu w stacji Push-In odkurzacz nie tylko się ładuje, lecz także uruchamia turbo-czyszczenie wałka: gorąca woda o 100 °C wiruje przez kilka minut, po czym suszarka 90 °C doprowadza szczotkę do sucha. Brzydki zapach czasami czuć ze zbiornika na brudną wodę, więc warto go opróżniać częściej niż nam się chce to robić. Za “obsługę” włosów odpowiada za to ząbkowany grzebień Tangle-Free, a jeśli trzeba wsunąć mop pod kanapę, przegub kładzie korpus pod kątem 180°. Wtedy należy uważać tylko na to, ile wody mamy w zbiorniku na brudną wodę, bo producent ustalił na to limit.
Pod względem efektów mycia MOVA X4 Pro plasuje się w czołówce urządzeń „wet & dry”. Odkurzacz pełni głównie rolę mopa – tryb samego ssania nadaje się głównie do zbierania rozlanych płynów, a nie do klasycznego „odkurzania na sucho”. W trybie Smart czujnik zabrudzeń reguluje dawkowanie cieczy i moc 20 kPa. Gorący spryskiwacz (80 °C) nie jest game-changerem: to raczej bajer, szczególnie, że na wystrzelenie gorącej wody musimy czekać pół minuty. Martwa strefa mycia po bokach głowicy to realnie około 7 mm, więc urządzenie dochodzi prawie pod samą listwę przypodłogową. Moc ssania nie spada, gdy korpus „kładzie się” pod meblami, choć pamiętajmy, że 13 cm wysokości to nadal całkiem sporo i zmopujemy tylko pod nielicznymi meblami. Podsumowując, urządzenie nie tylko efektywnie „zjada” wszystko, lecz także zostawia użytkownikowi podłogę niemal suchą i wałek gotowy do kolejnego sprzątania. Trzeba jednak pamiętać, że MOVA X4 Pro to raczej urządzenie wet, a nie dry. Jeśli chcemy mieć bardzo uniwersalny odkurzacz to musimy poszukać innego modelu.
MOVA X4 Pro to propozycja dla kogoś, kto traktuje sprzątanie jak zadanie do odhaczenia, a nie rytuał – wystarczy napełnić zbiornik, przejechać mieszkanie i „wcisnąć” odkurzacz w bazę, a reszta (mycie, suszenie, ładowanie) dzieje się sama. W segmencie około 2000 zł otrzymujemy miks mocy ssania, gorącej wody i pełnej automatyki pielęgnacji wałka, dzięki czemu urządzenie poradzi sobie futrem psów i zaschniętym sosem pod stołem, a po wszystkim nie zostawi w łazience mokrej szczotki o wątpliwym zapachu. Z drugiej strony X4 Pro to solidne 5–6 kg masy, ogromna stacja dokująca, brak drugiego silnika i brak drugiej rolki. Jeśli mieszkasz w malutkiej kawalerce lub często przenosisz sprzęt między piętrami dużego domu to lepiej rozejrzeć się za czymś poręczniejszym.